Otrzymaliśmy niezwykłe pamiątki od pana Sławomira Niedźwieckiego, którego wujek ze strony mamy mieszkał w Michałowie, a tato był dyrektorem tutejszego Liceum.
Zostaliśmy obdarowani unikatową maszyną do szycia opatentowaną przez Johna Kaysera w 1882 roku, która miała czółenko poruszające się do przodu i do tyłu i szyła ściegiem prostym i zygzakiem, co było niezwykle nowatorskie w tamtych czasach oraz radio Selena wyprodukowane w ZSRR.
Jesteśmy niezwykle wdzięczni za te darowizny i za historię spisaną przez donatora. Jest ona kolejnym pięknym fragmentem naszej michałowskiej historycznej barwnej układanki. 𝓢𝓮𝓻𝓭𝓮𝓬𝔃𝓷𝓲𝓮 𝓭𝔃𝓲𝓮̨𝓴𝓾𝓳𝓮𝓶𝔂 Panie Sławomirze
A oto wspomnienia naszego darczyńcy, który mieszkał w Michałowie do 12 roku życia. Jeśli ktoś z czytających ten post znał Państwa Kuleszów prosimy o komentarze. No i oczywiście zapraszamy do Pracowni, żeby oglądać podarowane eksponaty!
„𝙈𝙖𝙨𝙯𝙮𝙣𝙖 𝙙𝙤 𝙨𝙯𝙮𝙘𝙞𝙖 𝙆𝙖𝙮𝙨𝙚𝙧”
Niemiecka maszyna do szycia Kayser w oryginalnej walizce wraz z dokumentacją i radio Selena, które przekazuję Pracowni Niezbudka, należały do mieszkańców Michałowa – Antoniny i Aleksandra Kuleszów. Aleksander Kulesza był bratem mojej mamy i moim Ojcem Chrzestnym.
Kuleszowie nie mieli dzieci. W posiadanie maszyny i radia wszedłem po śmierci Aleksandra, pod koniec lat 90-tych XX w. Antonina zmarła wcześniej, w latach 80-tych XX w. Maszyna pochodzi prawdopodobnie sprzed 1945 roku. Była używana początkowo w Rudni, potem w Michałowie, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. przez Antonię Kuleszę, która była krawcową.
Antonina i Aleksander mieszkali w domu komunalnym przy ulicy Gródeckiej w pokoju z kuchnią. Dziś na takie mieszkanie powiedzielibyśmy salon z aneksem kuchennym. Kuchnia miała piec kaflowy z płytą. W domu było przytulnie, czysto, pachniało domowym jedzeniem. Kuleszowie pracowali na zmiany w michałowskiej fabryce. Na początku lat siedemdziesiątych przychodziłem do nich m.in. na kultowy w tamtym czasie, amerykański westernowy serial telewizyjny „Bonanza”. Ówczesna Bonanza to taki odpowiednik dzisiejszego serialu „Yellowstone”.
Oprócz telewizora Kuleszowie mieli radio Selena, czytali „Gazetę Białostocką” i „Niwę”. Czasami mój chrzestny proponował mi dziecięcy dodatek do Niwy „Zorka”. Dziwił się, że będąc w czwartej klasie SP nie znałem cyrylicy. W latach 70-tych j. białoruskiego w Szkole Podstawowej w Michałowie nie nauczano, a język rosyjski nauczany był od klasy piątej.
Patrząc z perspektywy lat, sądzę, że praca w fabryce w Michałowie i oszczędny tryb życia, pozwalały Kuleszom na dość wygodne życie. Mieli m.in. motocykl marki Iż, którym jeździli w wolnej chwili na ryby z Michałowa nad Narew w okolicę wsi – Rudnia, która potem została zalana wodami zalewu Siemianówka. Na wczasy i do sanatorium jeździli do Iwonicza Zdroju, Żegiestowa lub Krynicy Górskiej.
Pamiętam, że w późniejszych latach „dorobili” się niebieskiego Zaporożca, a potem mój chrzestny przesiadł się na „Malucha”. Pamiętam jeszcze georginie w małym ogródku przed domem i zadbany, duży ogród warzywny na zapleczu posesji. Potem było mieszkanie spółdzielcze w bloku na ulicy Sienkiewicza, w którym mój wujek mieszkał samotnie. „
/Sławomir Niedźwiecki/




Dodaj komentarz